Wieczne przekleństwo cienia eunucha

Piszę, ponieważ jestem sfrustrowanym muzykiem – w ten sposób Jaume Cabré zwykł wyjaśniać całe to zamieszanie, jakie wywołuje jego literatura. Od humanizmu poprzez okrutną historię i los, który nie każdego wynagradza, a bardzo często krzywdzi, aż po szeroko rozumianą sztukę – tak właśnie komponuje swoje powieści. To właśnie muzyka jest obecna w każdej książce Cabré, kształtuje je i nadaje charakterystyczny klimat, co więcej – strukturę.
A wszystko zaczęło się od „Wyznaję” i zakochanego po uszy w skrzypcach Adriana. Tą monumentalną i uznaną w całej Europie powieścią autor pokazał nam, jak z książki można stworzyć symfonię, jak z opowieści zbudować koncert i ile w życiu człowieka może znaczyć instrument. W kolejnym roku Wydawnictwo Marginesy dostarczyło swoim czytelnikom „Głosy Pamano”, a nieco później na rynku książki pojawił się „Jaśnie Pan” z tajemniczym zabójstwem francuskiej śpiewaczki. W końcu od maja tego roku do rąk czytelników trafiła kolejna pozycja katalońskiego pisarza, ta najbardziej autobiograficzna i najbardziej muzyczna – „Cień Eunucha”.

Całymi latami wyrzucałem sobie (…) dlaczego tak łatwo przegapiamy nieliczne naprawdę ważne momenty w życiu, a później marnujemy resztę rozpaczliwej egzystencji na bezowocne próby ich odzyskania.

Właśnie nad tą kwestią Miquel Gensana, pięćdziesięcioletni dziennikarz barceloński, zastanawia się w towarzystwie swojej redakcyjnej przyjaciółki. W restauracji w Feixes, do której zabrała go Julia, ma opowiedzieć dziewczynie o swoim przyjacielu, z którym nie jedną tajemnicę dzielił – Josepie Marii Bolosie. Ten niepozorny wieczór, który miał być wytchnieniem od niewygodnych myśli po pogrzebie Bolosa, przemienia się jednak dla bohatera w prawdziwy koszmar – okazuje się, że w słynącym z mięs „Czerwonym Dębie” mieścił się niegdyś rodzinny dom Miquela. Wszystko wokół tak przyciąga jego uwagę – maître rządzący się w jego własnym przecież domu, automat z kondomami w łazience, fontanna w miejscu, w którym powinien stać fortepian wujka Maurycego i drzewko truskawkowe przed wejściem – że w rezultacie dokonuje przed Julią swoistej spowiedzi ze swojego życia, rozliczenia się z niespełnionymi marzeniami, przegapionymi momentami, utraconymi miłościami, burzliwą przeszłością, pisaną przez Historię oraz skandalem na rodzinnym tle.
cien-eunucha,big,636709Miquel daje nam poznać siebie i swoje losy w monologu skierowanym do Julii, podczas kolacji w Feixes, ale następuje również narracja trzecioosobowa, która przybliża nam wydarzenia, mające miejsce daleko przed jego narodzinami. Dzięki wspomnieniom i listom pisanym przez wuja Maurycego czytelnik razem z bohaterem wędrują ścieżkami bujnej Historii rodziny Gensana, odkrywając wszelakie spory, troski oraz ogromny skandal, który na zawsze podzielił rodzinę. Na ile jednak można ufać słowom uważanego za chorego psychicznie Maurycego? Odpowiedzi na to pytanie poszukujemy wraz z Miquelem, co rusz dając się wodzić za nos. Co więcej, drugi narrator też lubi upiększać, kreować na własne potrzeby rzeczywistość.
Miquela poznajmy zatem od kolebki, poprzez czasy szkolne, poszukiwanie własnej drogi, fascynację historią i sztuką, pierwsze miłości i późne doświadczenie kobiecego ciała, rewolucję i partyzanckie zaangażowanie, aż po ślepą miłość do Teresy i muzyki, pracę w redakcji i podróże, do momentu kolacji z Julią. Chociaż z jego opowieści można by wywnioskować, że miał całkiem udane życie, niejedna osoba pozazdrościłaby mu pochodzenia czy bywania w towarzystwie, on sam uważa się za przegranego i szuka momentu, w którym swoje życie stracił, przegrał. Nazywa siebie „cieniem eunucha”, bo chociaż bardzo tego chciał i niemalże wszystkie swoje myśli kierował ku temu marzeniu, nigdy nie tworzył sztuki – spod jego pióra nie wyszły ani piękne poetyckie słowa, tym bardziej spod jego palców nie wypłynął żaden dźwięk, wydany przez instrument muzyczny. Na nic zdały się pocieszenia przyjaciół, że twórcze analizy sztuki są o wiele ważniejsze, niż sama sztuka, która bardzo często powstaje pod wpływem impulsu, chwili. W pięknej Teresie, skrzypaczce, widzi ideał, a jego miłość okazuje się być na tyle doskonała, czysta i platoniczna, ze zdolna trwać wieki, nawet jeżeli nic nie karmi jej żaru.

Miquel nie czuje się dobrze sam ze sobą – jest wewnętrznie rozdwojony pomiędzy „Miquelem”, a „Simo”, przydomkiem, który stał się jego imieniem w czasach konspiracji. Na to wskazują nam fragmenty, kiedy bohater rozpoczyna swój monolog w pierwszej osobie liczby pojedynczej, a kończąc w trzeciej (albo odwrotnie), lub gdy zmienia imiona podczas narracji. Przydomków, które sam sobie nadał ma sporo: Niezdecydowany, Wątpiacy, Zdezorientowany, Metafizyczny, Zmyślacz Rzeczywistości, Rogacz, Wyklęty, bez Ziemi, Marzyciel, itd…
To, jak potoczyły się jego losy, nie jest jednak winą jedynie Miquela. Sam Cabré zażartował, że w „Cieniu Eunucha” czytelnik poznaje trzy różne historie tej samej rodziny, o której prawdę mówi nam ostatnie sporządzone przez wuja Maurycego drzewo genealogiczne. Postać żądnego zemsty, a jednocześnie pełnego miłości i zrozumienia Maurycego pokazuje nam (co zresztą udowodniły już „Głosy Pamano”), że nie można do bohatera przypisać stałych pozytywnych lub negatywnych uczuć, dopóki nie przeczyta się ostatniej strony i ostatniego zdania powieści. W tym momencie Cabré zwraca też uwagę na ogromną rolę, jaką odgrywa pamięć i słowo – jak wiele można zapamiętać, a ile z tego zmienić jednym słowem?

Jednym ze znaków, że przechodzisz w dojrzałość, jest akceptacja zasady, że w życiu nie istnieje replay. Że życie to taka gra, w której kostki rzuca się tylko raz.

Jak już wspomniałam, ogromną rolę, większą chyba nawet niż w „Wyznaję”, odgrywa tutaj muzyka. „Cień Eunucha” jest skomponowany według Koncertu skrzypcowego „Pamięci Anioła” Albana Berga, a poszczególne części powieści są częściami tego koncertu – tak więc zaczynamy od andante (umiarkowane), allegretto (szybkie), poprzez allegro (bardzo szybkie), kończąc na adaggio (wolne, mroczne). W powieści pojawia się również szczegółowa analiza tego koncertu, a obiekt uczuć narratora, Teresa, niejednokrotnie rozmawia z nim na ten temat, wymieniając się refleksjami i odgrywając muzykę „Boskiego” na skrzypcach.
To jednak nie wszystko, bo poza Koncertem skrzypcowym Albana Berga i wybitną skrzypaczką Teresą Planellą, muzyki jest tutaj od groma – drugi narrator, wuj Maurycy z upodobaniem gra fortepianowe kompozycje Frederica Mompou czy Chopina. Szczególną rolę Cabré przypisuje też kompozycji fortepianowej op.21 Novelleten Schumanna, która towarzyszy kochankom w szczególnie ważnej dla nich scenie. Pojawiają się również inni pianiści, dyrygenci, a nawet gitarzyści, którym autor przypisuje drugoplanowe, drobne role.

„Cień eunucha” okazuje się po raz kolejny zbiorem motywów, które łączą ze sobą wszystkie powieści Cabré – reżim generała Franco, problem zła na świecie, miłość silniejszą niż śmierć, muzykę i sztukę, które doprowadzają bohaterów do skrajności, a nawet szaleństwa (również tego w sensie dosłownym), a w końcu śmierć, która w momencie ostatecznym okazuje się być tylko… śmiercią, niczym, czego należałoby się bać.

Przychodzi taki moment, kiedy uświadamiasz sobie: wielkie rzeczy, śmierć to tylko śmierć, nic więcej. I wtedy przestajesz czuć lęk.

„Cień eunucha” to jedna z pierwszych powieści Katalończyka, ale niech Was to nie zwiedzie – co prawda nie jest tak skomplikowana w strukturze, jak „Wyznaję”, ale za to znów pojawia się znacząca rola Historii, tej pisanej przez duże „H”, oraz zawiłości losu, których jest tu nie mniej niż w „Głosach Pamano”. Cabré maluje nam niesamowity obraz powojennej Hiszpanii – życia studenckiego, kultury i konspiracji, błędnego myślenia, że świat leży u naszych stóp i że życie, ma nam wszystko do zaoferowania. To obraz ludzi, którzy minęli się ze swoim powołaniem, na pozór szczęśliwych, ale w tym szczęściu głęboko zawiedzionych, zranionych i oszukanych.
To proza, która po raz kolejny mnie nie zawiodła. Doprawdy, zaczynam się zastanawiać, czy Cabré ma w swoim dorobku coś mniej ambitnego i bardziej pospolitego? Obcowanie z jego intelektem zawartym między kartami tej powieści okazuje się być dla czytelnika niezmierną przyjemnością, co więcej – zaszczytem.

cabre

Jedna uwaga do wpisu “Wieczne przekleństwo cienia eunucha

  1. Pingback: Podsumowanie lata | Niebieska Papużka

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.