Człowiek w obliczu rodziny i historii

A wiesz, że to nieistotne? To, czy na zewnątrz poza nami istnieją prawdziwe powody do odwagi i do strachu, czy też sami je sobie wymyśliliśmy jest nieistotne. Ponieważ staniesz przed tym pytaniem tak czy tak, i swoje przy tym wycierpisz.

Ludvík Vaculík uważany jest obok Milana Kundery za jednego z najważniejszych czeskich pisarzy. Autor manifestów Praskiej Wiosny ceniony zarówno za działalność polityczną, jak i literacką. Prowadził podziemne wydawnictwo, które pozwalało dziełom czeskich pisarzy lat 70′ i 80′ trafić do rąk czytelników. Sam niestety musiał bardzo długo czekać na wydanie „Siekiery” (w Czechach książka pojawiła się w 1966 roku, w Polsce 28 września 2015 roku). Pomimo wcześniej wydanego „Hałaśliwego domu”, za prawdziwy debiut pisarza uważa się „Siekierę”, która przyniosła autorowi uznanie zarówno ze strony czytelników, jak i krytyków. Trudno się dziwić, bo „Siekiera”, mimo że została napisana prawie pół wieku temu jest tak prawdziwa i uniwersalna, że równie dobrze mogłaby być wydana teraz, a odniosłaby ten sam lub jeszcze większy sukces.
Jak już wspomniałam, „Siekiera” ukazała się zaledwie dwa tygodnie temu nakładem Wydawnictwa Stara Szkoła, dzięki któremu miałam okazję książkę przeczytać. Tłumacz „Siekiery”, pan Mirosław Śmigielski czuł ogromną presję w związku z wydaniem tak znakomitej powieści. Korespondując ze mną mówił o tym, jak ogromnych ustępstw, kompromisów i trudów to tłumaczenie wymaga. Pan Mirosław bał się, czy aby na pewno jego tłumaczenie okaże się wystarczająco dobre dla polskiego czytelnika. Nie tylko praski dialekt, warstwy językowe czy tematyka książki stanowiły dla tłumacza presję, ale również fakt, że to najważniejsza książka w jego życiu, którą przeczytał kilka, o ile nie kilkanaście razy i zna ją praktycznie na pamięć. Nie ma się jednak czego bać, całe wydawnictwo może już spać spokojnie, bo „Siekiera” to książka niesamowita, a jej tłumaczenie tylko podkreśla, że warto spełniać swoje marzenia – bo i innym mogą wyjść na dobre.

„Siekiera” opowiada o praskim dziennikarzu, człowieku w średnim wieku, doświadczonym życiowo, który powraca po latach w rodzinne morawskie góry, aby dokonać bilansu swojego życia.

Miałem po raz pierwszy odwiedzić swojego brata kierowcę. Ale prawie nikt nie wie, kim jest mój brat kierowca. A więc – miałem dziesięć lat, kiedy niespodziewanie przypadło mi w udziale nudne kołysanie go co jakiś czas.

Już na początsiekieraku książki teraźniejszość, a więc moment, w którym znajduje się bohater, kiedy przyjeżdża w rejony Moraw miesza się z przeszłością – wspomnieniem rodzeństwa, matki i ojca – moment, w którym bohater musi rozliczyć się ze swoim życiem, a przede wszystkim ze zmarłym już ojcem. Ta tematyka przypomina mi prozę Wiesława Myśliwskiego („Widnokrąg”, „Nagi Sad”), gdzie bohater tak samo próbuje zrozumieć postać swojego ojca, nieświadomie podążając jego krokami, coraz bardziej się do niego upodabniając, powtarzając jego czyny, słowa, wreszcie zbliżając się do zrozumienia go, poznania. Wspominając przeszłość bohater przede wszystkim mówi o swoim życiu – wydarzeniach i postaciach, które zajęły w nim wiele miejsca.

– Dałeś królikom? – zapytał tato, klepiąc kosę.
– Dałem – powiedział brat na Słowacji.
– A miałeś nie dawać! – krzyknął tato podstępnie.
– No przecież nie dałem! – krzyknął brat.
A tu, gdzie została w drewnie głęboka rysa, uderzył młotek. Brat, który tak naprawdę nakarmił króliki zdążył uskoczyć, więc dziś jest na Słowacji. Do tej chwili ten dialog był ulubionym dowcipem taty, dopóki brat nie postanowił, że go odegra.

Komizm niektórych wspominanych sytuacji miesza się z nostalgią, smutkiem towarzyszącym czasom, które już przeminęły. Jednak przeszłość też nie jest ukazana w samych superlatywach, kolorowych barwach. Nie, to czasy, które zwieńczone są pełnymi bólu i cierpienia listami ojca z czasów jego ucieczki do Persji i trudem codziennego życia prostych ludzi w obliczu wielkich przemian historycznych.

Dziś uważam, że jedynie bracia bliscy wiekiem rodzą się naprawdę jako bracia, natomiast jeśli dzieli ich różnica wieku, muszą dopiero stać się braćmi z biegiem lat.

Okazuje się, że również i do braterskiego uczucia trzeba dorosnąć – do bycia częścią rodziny, do życia z rodziną i w rodzinie. Nauczony z biegiem czasu tych najważniejszych wartości bohater próbuje powrócić do tego, co przez wiele lat się od niego oddalało, a im bardziej cofa się w czasie, tym dotkliwiej odczuwa niemożliwą już przecież konfrontację z ojcem.
Ludvík Vaculík zestawia ze sobą ojca i syna – postacie zarazem tak podobne, niemalże identyczne, a z drugiej strony całkiem inne. Syn to człowiek reprezentujący młode pokolenie, pozbawiony mylnej nadziei, w pełni świadomy sytuacji, w jakiej znajduje się on i naród, człowiek wykształcony, dziennikarz. Ojciec, to człowiek prosty, wierzący władzy, systemowi, który patrzy uważnie, ale jakby przez zamknięte oczy, gotów zrobić wszystko dla swojej rodziny – człowiek prawy, uczciwy, ale oszukany.

– To jest właśnie cały ten czeski wynalazek: sterroryzować się tak demokratycznie, że nawet nie ma na kogo dokonać zamachu.

A jednak „Siekiera” to bardziej rozliczenie się z rodziną, niż z komunistami. Życie biegnące w cieniu idei i utopii, nierealności, kłamstw, pokazuje nam, że sytuacja człowieka w rodzinie nie zmienia się na przestrzeni wieków tak, jak zwykliśmy sądzić. To delikatne spojrzenie na czasy, które nie tylko rozczarowały mieszkańców Czech, a wręcz ich oszukały. To nie książka o systemie komunistycznym, a o człowieku.

Jestem po prostu za bardzo sam, pomyślałem, choć wcale tego nie chcę. Nie unikam innych ludzi, ale pragnę minut, których już prawie nikt nie pragnie. Więc moja samotność powstaje samoistnie. Cóż na to poradzę?

Ludvík Vaculík pokazuje nam, że być może nie do końca jesteśmy tak wolni, jak śmiemy sądzić, że tym, co nas ogranicza jest nie tylko przeszłość, ale przede wszystkim my sami.

Człowiek nie powinien tak dążyć do poznania wszystkiego, co na świecie mają i co robią. Nie powinien wciąż porównywać się z innymi ludźmi, a różnicy zawsze interpretować na swoją niekorzyść. Nie powinien tak się starać, by trzymać z czymś krok, bo zazwyczaj wszystko kroczy do rzyci.

„Siekiera” to książka, której nie czyta się łatwo, ze względu na dwie płaszczyzny tematów, jakie porusza – a trzeba podkreślić, że oba tematy potrafią sprawić trudności. Człowiek żyje głównie w dwóch środowiskach – rodzinie (lub jakieś społeczności w której się obraca) i w systemie politycznym, który rządzi jego krajem, podporządkowując życie mieszkańców często, a raczej przeważnie wbrew temu, czego by oczekiwali. Książka może się wydawać nieco odległa, ale niemniej ważna. To literatura, która porusza serca i zmusza do myślenia. To historia, która potrafi zmienić życie, jeżeli pozna się ją dokładnie i subtelnie. To czeskość w absolutnie dobrym wydaniu. To powieść boli, ale jakże jest doskonała.

Albowiem twardą prawdą o rozwoju duszy jest, że każdy pewnego dnia pozna swoją ostatnią szansę. Ją osiodła i dziką jazdą stara się dogonić zupełnie wszystko.