Pracowita jak mrówka

Książki Maurice’a Maeterlincka wydawane przez Wydawnictwo MG, to prawdziwe perełki nie tylko przez wzgląd na przepiękną ich formę, ale przede wszystkim z powodu ich treści. Ten kwiecisty, nieraz poetycki język doskonale oddaje hołd należny naturze i przybliża czytelnikom tajniki form życia.
Drugą część trylogii o owadach – pierwsza opowiada o pszczołach, a trzecia o termitach – poświęcona jest mrówkom, jednym z najbardziej ciekawych, a jednocześnie najbardziej niedocenianych stworzeń.

Chociaż mrówka jest jedną z najbardziej miłosiernych i zdolnych do poświęceń stworzeń na ziemi, utarło się, że potrafi się zatracić w swojej samolubności i chytrości. Ta mała robotnica, nie odróżniająca się niczym od swoich sióstr, jest stworzeń, w którym Bóg stwarzając świat zamieścił najwięcej dobroci. Nie dość, że stara się być miłą i uczynną nawet dla intruzów w gnieździe, ostatkami swojego pokarmu żywi tych, którzy są jej katami. Ponadto mrówka opiekuje się rannym do chwili, aż nie będzie przekonana, że umarł – nawet jeżeli jego szanse na przeżycie są bliskie zeru.

System wytworzony przez mrówki, zdaje się być doskonały, choć zupełnie obcy ludziom – to rzeczpospolita matek. Królowa zdolna jest poświęcić nie tylko własne życie, ale i życie swych larw, zapewniając przeżycie następnym pokoleniom. Nawet z urwanym odwłokiem, urwaną głową, mrówka będzie chronić swe jaja tak długo, aż nie zyska pełnej pewności, że są one bezpieczne.

Mrówka, choć rozmiary ma nikłe, jest też niezwykle wytrzymała – żyje jeszcze długo po odcięciu głowy, pragnie życia i desperacko walczy o każdą chwilę. Choć mała, nieznana jest jej natura słabeusza.

Książki Maurice’a Maeterlincka są prawdziwą ucztą literacką , bo najlepiej, najdokładniej pokazują otaczający nas świat. W bardzo drobiazgowy sposób belgijski filozof opisuje krok po kroku życie tych stworzeń, starając się je jednocześnie zrozumieć i zrozumienie to także zaszczepić w swych czytelnikach.
Ponadto forma wydawanych książek jest wręcz oszałamiająca – niemalże na każdej stronie znajdują się jakieś ilustracje, ryciny, co tylko wzbogaca umysł odbiorcy.

Zerkając do ula

Wszelakie bzyczące stworzenia zachwyciły mnie, gdy za sprawą Wydawnictwa Marginesy zagłębiłam się w „Żądła rządzą” Dave’a Goulsona. Do tej pory nie miałam pojęcia, że o trzmielach można pisać tak ciekawie i to w dodatku przez przeszło 300 stron. Goulson stworzył z tych owadów prawdziwych bohaterów książek, nadając im to drapieżnego, to łagodnego charakteru, przedstawiając wręcz z reporterską wnikliwością realia ich życia. Rzecz ma się zupełnie inaczej z Mauricem Maeterlinckiem, którego „Inteligencja kwiatów” zachwyciła czytelników Wydawnictwa MG, bo w jego „Życiu pszczół” przyrodnicze realia idą w parze z… poezją. Jego prace to swoiste peany na cześć Matki Natury, oddające jej największy hołd i cześć.

Odkrywając poza nami ślad prawdziwej inteligencji, doznajemy czegoś w rodzaju wzruszenia, jakie ogarnęło Robinsona, kiedy znalazł odbicie ludzkiej stopy na piasku swej wyspy. Czujemy się mniej samotni na Ziemi niż sądziliśmy.


Wydaje nam się, że o życiu pszczół wiemy już względnie dużo – ludzi od wieków fascynuje swoista hierarchia w ulu, ład i porządek, które tam panują, autorytet królowej i absolutne poddaństwo robotnic. Maurice Maeterlinck poetycko opisuje jednak szereg innych sytuacji z życia apis, karmiąc czytelników bogactwem słów, obfitością metafor i epitetów, aż w końcu ogromną ilością przyrodniczych ciekawostek. Kto z Was wiedział o ogarniającej ul żądzy mordu, wymierzonej w trutnie? Albo o późniejszym pogrzebie ciał poległych, ucieczce i następnie gwałtownej i bolesnej śmierci tych, którzy mieli „łut” szczęścia? Zaskakujące wydają się również fakty, jako że robotnice kłaniają się przed przechodzącą wśród nich królową, do końca życia pozostają dziewicami, a królowa miłości kosztuje tylko jeden jedyny raz w życiu, kiedy łączy się z jednym z trutniów. Pszczoły, podobnie jak inne zwierzęta, gromadzą zapasy i są przygotowane na nadejście „ciężkich” czasów. Wiedzą też, jak zapobiegać katastrofie naturalnej, kiedy przyrost urodzin w ich ulu gwałtownie zacznie spadać… Niemalże na każdym kroku przejawiają swoją wolę życia, inteligencję i umiejętność przewidywania przyszłości.


Życie owadów okazuje się być o wiele bardziej fascynujące od tego, które zdołamy obserwować. Osiadającą to na jednym, to na drugim kwiatku, zbierającą z niego nektar pszczołę widzimy tylko przez jakiś czas. Nie mamy pojęcia, jako obserwatorzy, lecz wciąż amatorzy przyrody, dokąd zanosi swoje zbiory, co się z nimi później dzieje, jak nasza wybrana pszczoła zachowuje się wśród swoich rówieśniczek i jaką pozycję w ulu zajmuje. A ul jest niczym pałac, gdzie wszystko odbywa się według określonych zasad, kiedy ich nieprzestrzeganie grozi surową karą.

Maurice Maeterlinck opowiada o pszczołach w taki sposób, że zachwyci tak początkujących „przyrodników”, jak i badaczy pszczelego środowiska, ich pasjonatów. Łącząc naukę z poezją tworzy coś na wzór uniwersalnego dzieła, które nie traci na wartości wraz z upływem lat. Obcowanie z „Życiem pszczół” to nie tylko gratka dla wielbicieli tematów „eko”, lecz również wyjątkowa książka dla wszystkich tych, którzy cenią sobie piękne wydania. Tak bogato zdobione przepięknymi ilustracjami „Życie pszczół” jest dziełem z najwyższej półki.

Kwiaty inteligentne

Późna wiosna i nadchodzące lato to pory roku idealne, by z książką w ręku odpoczywać na łonie natury. Jeszcze bardziej sprzyjające ku temu, by Matkę Ziemię poznać bliżej – porozmawiać, wymienić się opiniami, uzupełnić swoją wiedzę o to, co oferuje druga strona, a może nawet… umówić się na dłuższe spotkanie, taką dość specyficzną, ale zdecydowanie wartościową pierwszą randkę?

O przyrodzie możemy dziś przeczytać wiele, a wachlarz lektur do wyboru jest tak szeroki, że nawet najwybredniejszy amator natury znajdzie w nim coś dla siebie – od miłośników czworonogów, poprzez tych, których najbardziej interesują roślinki, aż po ornitologów i zainteresowanych życiem pszczół i trzmieli. Swoista moda na książki w stylu „eko” spowodowała, że dziś niemalże każde wydawnictwo może pochwalić się taką pozycją w swoim dorobku. Nawet wydające głównie literaturę klasyczną Wydawnictwo MG, które uraczyło swoich czytelników rzeczą absolutnie wspaniałą – „Inteligencją kwiatów” Maurice’a Maeterlincka, będącą XIX-wiecznym esejem o kwiatach.

Poddają się na koniec konieczności życia i w danym momencie, jakby na rozkaz tajemny i nieodporny miłości, która chce położyć koniec męczarniom czekania, wszystkie słupki razem przechylają się wstecz, ruchem jednolitym, symetrycznym, przypominającym parabolę spadku wody w cysternę i z wdziękiem biorą z ust swych pokornych kochanków pył złoty małżeńskiego pocałunku.

Rośliny są najbardziej złożonymi organizmami na Ziemi. Z pozoru delikatne i nietrwałe kwiaty zbudowane są z dziesiątek mechanizmów, przebiegających w ich wnętrzu – zmuszone, by dostosowywać się do miejsca, w którym rosną, warunków atmosferycznych i niebezpieczeństw, które mogą je napotkać rozwinęły skomplikowane układy relacji na bodźce zewnętrzne, które umożliwiają zmianę szybkości i kierunku ich wzrostu. Ponadto podobnie jak ludzie czy zwierzęta wchodzą w interakcje tak z innymi roślinami, jak i zwierzętami – czy to zapylającymi je owadami, czy stanowiącymi niebezpieczeństwo innymi gatunkami. Korzeniami przekazują sobie nie tylko składniki odżywcze, gdy zachodzi taka potrzeba, ale stale wymieniają się informacjami, które zwiększają szanse przeżycia.

Wydaje nam się, że to my właśnie sami, siłą inteligencji i twórczego geniuszu, stwarzamy rzeczy nowe w świecie nieświadomym i biernym. Tymczasem, przyjrzawszy się sprawie z bliska, dochodzimy do wniosku, że w ogóle trudno jest nam stworzyć coś nowego.
Przybłędami tylko jesteśmy, niedawno przybyłymi na Ziemię, toteż odnajdujemy jedynie to, co istniało dawno, i powtarzamy, niby nowością olśnione dzieci, wszystko to, czego dokonało przez wieki życie.

Już sam tytuł książki jest nieco kontrowersyjny, bo czy w przypadku kwiatów, można mówić o inteligencji? Czy pewne ich zachowania są ich świadomymi i samowolnymi procesami? Czy kwiaty potrafią przewidzieć następstwa swoich czynów, zmienić sekwencję swoich ruchów, sprowokować owady swoim zapachem? Inteligencję rozumiemy przecież jako umiejętność myślenia, czy to oznacza więc, że kwiaty, pomimo braku układu nerwowego, potrafią zachować się inteligentnie?
Maurice Maeterlinck w XIX wieku udowodnił już nam, że nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.

„Inteligencja kwiatów” to rzecz wspaniała. Język eseju idealnie oddaje klimat epoki i zaplecze nauk biologicznych. Chociaż z samej treści – podejrzewam – nie zapamiętałam wiele, tak czytanie tej książki było dla mnie czystą, estetyczną przyjemnością, a jej przepiękne wydanie, na każdej stronie obfitujące w rysunek sprawiło, że z każdą stroną coraz bardziej żałowałam, że zbliżam się ku końcowi.