Noszę w sobie tygrysa…

Eka Kurniawian byłby dla mnie autorem anonimowym, gdyby pewnego zimowego dnia ubiegłego roku nie dotarła do mnie paczka niespodzianka od Wydawnictwa Literackiego. Pamiętam, że premierę książki „Piękno to bolesna rana” jakoś zlekceważyłam, natomiast kiedy zagłębiłam się w lekturze, powieściowy świat całkowicie mnie pochłonął. Samowolnie ochrzciłam Kurniawiana „Marquezem z Indonezji”, bowiem jego powieść była tak podobna do „Stu lat samotności”, że od jej przeczytania nie potrafiłam myśleć o tych dwóch autorach oddzielnie. Do tego wszystkiego była podobna wcale w nie złym znaczeniu, bowiem ona w czasie czytania błyszczała tym pięknem Marqueza, wielokrotnie przypominając jego prozę, a jednak wciąż pozostając książką inną, samodzielną. Mityczne miasteczko, mężczyźni uganiający się za kobietami, baśnie i legendy – słowem: realizm magiczny.
W styczniu tego roku ukazała się w Polsce druga książka Kurniawiana – „Człowiek Tygrys”. Już nie tak dobra, jak jej poprzedniczka, nie tak zachwycająca, ale kto wie, czy nie ciekawsza?


Akcja powieści rozpoczyna się od morderstwa, które wstrząsa całym miasteczkiem i jego mieszkańcami. Dodajmy, morderstwa nie byle jakiego. Nikt nie wie, dlaczego Margio, młody, porządny, odpowiedzialny chłopak zabija swojego sąsiada z takim okrucieństwem – wgryzając mu się w szyję i szarpiąc po kolei płaty mięsa, rzucając je niedbale na podłogę. Być może zwariował po śmierci ojca? A może został opętany? Działał, by dokonać zemsty? Margio skrywa w sobie jednak tajemnicę. Nosi w swoim wnętrzu tygrysa, niecierpliwego, żądnego krwi, jej zapachu i smaku.
Od momentu, kiedy odkrył, że biała tygrysica w nim jest i od czasu do czasu ujawnia swą obecność, chłopak starał się nad nią zapanować, oswoić ją, uspokoić. Jednak wraz z każdym wybuchem gniewu ojca, który kończy się na skatowaniu żony, zwierzę się burzy, warczy, jest gotowe do skoku… a Margio rozdarty w połowie nie wie, jak długo jeszcze zdoła je poskromić.
Kiedy ojciec Margia umiera w męczarniach, chłopiec czuje ulgę – wyobraża sobie, że jego tygrysica jest w końcu nasycona, pozwoli mu odpocząć. Chwilę później jednak zwierze atakuje, a Margio staje się mordercą. Co spowodowało jego gniew? Czym zawinił mieszkający za płotem artysta-amant?

„Człowiek tygrys” nie jest tak porywającą powieścią jak „Piękno to bolesna rana”, nie wciąga tak bardzo od pierwszych stron, a akcja toczy się raczej leniwie, po kolei odkrywając nam kolejne fakty i wydarzenia, będącymi dla oczu czytelnika tak przykrymi, jak zrywane kolejno warstwy ostrej cebuli. Kurniawian uwodzi stylem, opowieścią i niebanalnym pomysłem na zakończenie. Niewątpliwie czaruje w tej powieści iście indonezyjski element – coś z pogranicza świata realistycznego i baśni – tygrys mieszkający we wnętrzu człowieka. Świat tej książki jest z jednej jak najbardziej realny, czego dowodzą wydarzenia, których świadkiem jest Margio, z drugiej zaś niewątpliwie jest oniryzmem. To książka pełna kontrastów – przedstawia świat pełen namiętności, ale zubożały pod względem miłości. Jest piękna i brutalna. Magiczna i realistyczna. Niezwykła, a zarazem przecież mówiąca o codziennych wydarzeniach.
Nie wątpliwie Kurniawian stał się jednym z autorów, którzy potrafią tak bardzo mnie zachwycić, złapać za serce, wprawić w zdumienie.

2 uwagi do wpisu “Noszę w sobie tygrysa…

  1. Pingback: Tydzień Blogowy 2/2018 – Wielki Buk

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.